środa, 21 czerwca 2017

piątek, 9 czerwca 2017

tekst pracy magisterskiej, jeśli ktoś ma ochotę zapoznać się :)





AKADEMIA SZTUK PIĘKNYCH IM. JANA MATEJKI W KRAKOWIE
Wydział Malarstwa
Kierunek: Malarstwo






Dawid Zdobylak
Nr albumu
9389




PORTRET NATURY



Praca dyplomowa
przygotowana pod kierunkiem dr. hab. Janusza Matuszewskiego, prof. ASP

Aneks do dyplomu
przygotowany pod kierunkiem dr. hab. Grzegorza Wnęka, prof. ASP







Kraków 2017





Wstęp

Żeby tworzyć potrzebna mi jest natura, to co już istnieje. Zachwyt nią. Oderwanie się od natury jest niemożliwe, wszystko od niej pochodzi. Rozumianej jako rzeczywistość widzialna i odczuwalna. Nie chcę i nie poruszam tematów hałaśliwych, politycznych czy społecznych. Nie odpowiada to mojej potrzebie odczuwania świata i sztuki.
W niniejszej pracy chcę pokazać rzeczy istotne dla mnie w malarstwie, mój punkt widzenia na poszukiwanie prawdy w rzeczywistości i otwarcie się na życie w dawnych dziełach, myślę że aktualnych już na zawsze, gdyż tak bliskich zwykłemu życiu.

Portret

Interesuje mnie „ciche życie” w twarzach rodziny czy przyjaciół, ich doświadczenie wewnętrzne, które twarz potrafi często ukazać lepiej niż rozmowa. Tak jak portret mojej mamy. Uchwycony podczas rozmowy w kuchni w cztery oczy. Zobaczyłem w jednej chwili obraz doświadczenia życiowego w świetle, zmarszczkach i kolorze cienkiej już skóry. Musiałem spróbować uchwycić tę prawdę. Takie zjawisko jest chwilą łaski twórczej. Rzadkim, ale autentycznym objawieniem.
Prawdziwy portret ma w sobie coś z ikony, pewien rodzaj sacrum. Jest to nie tyle wizerunek zewnętrzny, co wewnętrzny. Powierzchowność to tylko echo tego, co dzieje się wewnątrz każdego z nas. Jest prawdziwym, ale osłabionym dźwiękiem. Uważam, że malarz powinien umieć wzmocnić ten dźwięk, ukazując głębsze warstwy poznania obiektu w naszej świadomości. Prawda, mimo, że rzadko ją widzimy, jest jawna. Potrzebna do tego jest zbliżona do modlitwy kontemplacja świata widzialnego i odczuwalnego, a przy tym pokora, przyjęcie świata takim jak został stworzony. Poddać się światu, stać się jego obserwatorem i narzędziem. Moją uwagę zwróciły słowa Józefa Czapskiego zacytowane na plakacie z otwarcia pawilonu jego imienia ,,Nie chodzi o realizm czy antyrealizm, ale o prawdę”. Jest to bardzo trudne do spełnienia i nie twierdzę, że to już potrafię, ale jest to moim celem na który mam całe życie.
Nie ukryję i nie mam zamiaru ukrywać mojej fascynacji tradycją europejską, zarówno zachodnią, jak i wschodnią. Stoję na ich pograniczu, wychowany w kulturze łacińskiej z prawosławnym wyznaniem. Bliskie mi jest malarstwo holenderskie, jak
i ikonostas pełen dawnych, często nieznanych mi świętych. Sądzę, że tym co je łączy jest umiłowanie prawdy, które widzę w dziełach zarówno Vermeera, Rembrandta
, van Hoogstratena, jak i anonimowych pisarzy ikon.
Spośród dzieł Vermeera zachwycił mnie najbardziej jego mniej znany portret dziewczyny z kompozycją podobną do Portretu dziewczyny z perłą. Ten obraz nie przedstawia dziewczyny tak pięknej, można nawet by powiedzieć brzydkiej, być może upośledzonej, ale zdaje mi się być on wypełniony większym ciepłem i sympatią, ma w sobie coś z prawdziwej, nie udawanej historii.
Podobnie czuję autentyczność w obrazie Velázqueza Triumf Bachusa. Nie jest to uczta mitycznych bogów, niczym u Poussina. Velázquez sprowadza ich na ziemię. Są to zwyczajni i ciężko pracujący hiszpańscy chłopi. Velázquez dał nam obraz spotkania ludzi przy winie. Ludzi niedoskonałych, dalekich od bogów1. Temat mitu jest dla nich tylko zabawną anegdotą, balem kostiumowym, nagłym pomysłem na urozmaicenie zabawy. Są prawdziwi i przez to nam bliscy. Podobne sceny pod sklepem monopolowym i w dzisiejszych czasach są bardzo łatwe do zobaczenia.

Martwa natura

Przedmioty żyją, nie są pasywne, jakby miała wskazywać nazwa gatunku. Skrywają tajemnice o sobie i człowieku, który pozostawił je świadomie lub nie, w takim a nie innym miejscu.
W obrazach przedstawiam przedmioty mojego codziennego użytku, warsztatu pracy malarskiej i rysunkowej, które po owocnym dniu zbierają się stopniowo zalegając na całym moim biurku. Pędzle, nożyczki, które mam od początku studiów, stosy papieru czy reprodukcji służących mi za pomoc i wskazówki. Ta martwa natura cały czas się zmienia. Dochodzą do niej lub odchodzą nowe i stare przedmioty, by w nocy zniknąć na parę godzin snu i zacząć odradzać się następnego ranka. Dzień po dniu.
Podobny klimat codzienności odczuwam w obrazach Samuela Dirksza van Hoogstratena. Zachwycają mnie szczegóły i precyzja z jaką zostały oddane przedmioty. Odblask na nożyczkach, włoski pióra, zgięcia czy grubość papieru. Są to te konkretne przedmioty jakich sam używał, powtarzalne w swojej funkcjonalności, ale jedyne naznaczone doświadczeniem ich użytkownika. Jego iluzjonistyczne martwe natury przekazują nam życie przedmiotów, które pewnie już nie istnieją, ale są z nami obecne. Nawet po czterech wiekach korzystamy z takich samych nożyczek, grzebieni czy rękawiczek, może tylko nie piszemy już listów.

Pejzaż

W pejzażu istotny jest dla mnie pewien nastrój obrazu. To co w pierwszej chwili ujrzałem. Zestawienia kolorów, warunki atmosferyczne a przede wszystkim światło, które kształtuje wrażenie. To najważniejsze i najprawdziwsze wrażenie jest dostępne nam tylko przez ułamek sekundy, gdy ujrzymy pierwszy raz zjawisko i w nasz umysł zapisze się jego istota, swoisty powidok prawdy pejzażu.
Takimi właśnie są dla mnie obrazy Caspara Davida Friedricha. Oglądając je uderza mnie piękno kontemplowanej przezeń przyrody. Z czasem mój wzrok przechodzi do niesamowicie oddanego szczegółu. Czuję radość, jaką mogła przenikać autora podczas malowania każdej gałęzi dębu czy sosny. Podziwiam również jego wysiłek i trud. Można oglądać te pejzaże bez końca, cały czas na nowo je odkrywając.
Maluję małe formaty, gdyż uważam, że nadają one pracy większą intymność. Odbiorca musi przez to zbliżyć się do nich, aby zobaczyć szczegół, pociągnięcia pędzla, drobne odcienie, zamazania, strukturę detali.


Aneks: Rozmyślania o Bogu i człowieku

Moje rysunki są dla mnie prywatnymi, niekanonicznymi ikonami. Są szybkimi zapisami przemyśleń na temat Boga i ludzkiej natury. Przygotowując je nie odwołuję się do technologii i stylu ikony. Wypływają one z potrzeby ukazania – podobnie jak ma to miejsce w świętych obrazach – świata innego, przemienionego przez obecność bytu wyższego. Mogą pełnić funkcję autoportretu zastępczego, gdyż są rozważaniami nad moim własnym postępowaniem w życiu. Ich treść określa napisany przeze mnie tekst w związku z wystawą Infernum w Galerii Lamelli w Krakowie, który w całości przytaczam poniżej:

,,Wierząc czy nie w byt ponadnaturalny odczuwamy wewnętrzny imperatyw, by bać się samych siebie i swoich uczynków. Czujemy, że to co robimy często niszczy nas wewnętrznie a mimo to dalej brniemy w grzech, niczym Makbet, który po dokonaniu pierwszego morderstwa musiał dalej mordować. Ale chyba bardziej boimy się, że nasze złe uczynki zostaną ujawnione, powtarzając za Molierem, że «Nie grzeszy ten, kto grzeszy w sekrecie». Nawet nie wierząc człowiek w chwilach uczuć metafizycznych wie, że istnieje coś ponad nim, coś pierwotnego, co sądzi go, zna jego uczynki i kiedyś wszystkie je wyjawi światu – tego boi się człowiek targany wątpliwościami, nie potrafiący wziąć odpowiedzialności za swoje czyny.
Może odgórnie jesteśmy przeznaczeni do zbawienia lub potępienia? I nic nie możemy z tym zrobić? Może, próbując z tym walczyć, oszukujemy własną naturę, nadając sobie nieuzasadnione cierpienie? Cierpienie, które choć szczere, wynikające z walki dobra i zła w człowieku, nie zostanie zrozumiane i nagrodzone?”2

Pomysły na rysunki zjawiają się w nieoczekiwanych momentach, w czasie zamyślenia nad punktem na ścianie lub podczas snu. Tego rodzaju natchnienia tak opisuje Paweł Florenski:

Jeśli chodzi o twórczość, dusza artysty wznosi się ze świata ziemskiego do świata niebiańskiego. Tam syci się bez obrazów kontemplacją istoty bytu niebiańskiego, obcuje
z wiecznymi noumenami przedmiotów i nasycona wiedzą zstępuje znów do świata ziemskiego. I tutaj, po drodze w dół, na granicy sfery ziemskiej, jej duchowy potencjał przybiera kształt obrazów symbolicznych – tych, które zostaną utrwalone w dziele artystycznym. Albowiem twórczość to nic innego jak marzenie senne, które przybrało realne kształty”
3.
Uważam, że są to właśnie takie chwile, gdzie świat materialny traci znaczenie. Ważna jest wtedy tylko myśl. Jakiś inny świat, którego nie jesteśmy w stanie naukowo wytłumaczyć.
Pięć lat spędzonych na krakowskiej Akademii to okres krótki ze względu na czas, ale ogromnie długi, trudny i wspaniały, jeśli chodzi o rozwój świadomości artystycznej oraz tego, jak tworzyć w zgodzie z samym sobą. Nie uczęszczałem wcześniej do żadnej szkoły artystycznej. Uświadamiam sobie drogę, jaką musiałem pokonać od pierwszego roku studiów, aby znaleźć się w tym miejscu, w którym jestem. Chciałbym nadal móc tak intensywnie rozwijać swoją osobowość poprzez malarstwo.


Bibliografia
Florenski Paweł, Ikonostas i inne szkice, Wyd. nowe, przejrz. i uzup., Bractwo Młodzieży Prawosławnej w Polsce, Białystok 1997.
Krug Grigorij, Myśl o ikonie, tłum. Roman Mazurkiewicz, wyd. Orthdruk, Białystok 1991.
Ortega y Gasset José, Trzy obrazy z winem, [w:] idem, Dehumanizacja sztuki i inne eseje, przeł. Piotr Niklewicz, wstępem opatrzył S. Cichowicz, Czytelnik, Warszawa 1980, s. 73–83.
Zdobylak. D. Wizje Dantego, Tekst towarzyszący wystawie Infernum w galerii Lamelii, Kraków 2016.


1Na ten temat por. J. Ortega, Trzy obrazy z winem, [w:] idem, Dehumanizacja sztuki i inne eseje, przeł. Piotr Niklewicz, wstępem opatrzył S. Cichowicz, Czytelnik, Warszawa 1980, s. 73–83.
2Tekst towarzyszący wystawie Infernum, której wernisaż odbył się 18 listopada 2016 r. w Galerii Lamelli w Krakowie.

3P. Florenski, Ikonostas i inne szkice, Białystok 1997, s. 113

.Bez tytułu- kolaż, 2017, 20/ 18 cm

No title - collage, 2017, 20/18 cm